Dlaczego zaczęłam biegać?
W pewnym sensie przygodę z bieganiem zaczęłam z lenistwa i z zazdrości :)) Samopoczucie i wygląd były dla mnie ważne, a okoliczności wymusiły taką formę sportu. A potem już się wciągnęłam.
Czy można polubić bieganie?
Zaczęłam biegać 13 lat temu, gdy po urodzeniu córki szukałam sposobu na schudnięcie. Ze względów logistycznych nie mogłam dojeżdżać na żadne zorganizowane zajęcia i najprostsze okazało się bieganie. Z bieganiem jednak nie miałam dobrych skojarzeń – w podstawówce byłam jedną z najwolniejszych, a w liceum nie znosiłam przebieżek po parku na lekcjach wf. Było mi zimno, łapała mnie kolka i miałam straszną zadyszkę. Na studiach odetchnęłam, gdy okazało się, że w ramach zajęć sportowych można wybrać basen. Miałam potem miłe przygody ze stepem czy z zumbą, jednak w tamtym konkretnym momencie po urodzeniu córki takie zajęcia nie wchodziły w grę.
W rodzinie miałam dobre wzory: tato biegał, odkąd pamiętam, mąż od kilku lat. W dodatku mieszkaliśmy w przepięknej okolicy, żal było tego nie wykorzystać. Wiedziałam, że nie będzie łatwo zacząć, więc się dobrze przygotowałam. Przede wszystkim zastosowałam najlepszą radę dla początkujących: żeby zacząć tak, „żeby było miło” (cokolwiek to dla Ciebie znaczy). No i poszło. Biegałam tylko w ładną pogodę, w pięknych miejscach i bardzo powoli. Odkryłam też kilka sposobów na kolkę. Nie miałam zegarka ani aplikacji, biegałam „na oko”. Schudłam. Niewiele pamiętam z tamtych początków. Nie zapisałam nigdzie pierwszych wrażeń i emocji, czego dziś trochę żałuję. Polubiłam jednak bieganie, było to dla mnie małą ucieczką od codzienności (w domu dwoje małych dzieci), odpoczynkiem psychicznym i sposobem na schudnięcie.
Biegaj w dobrym towarzystwie
Dopiero po jakimś czasie kupiłam najprostszy zegarek z GPS, żeby mierzyć czas i dystans. Tak się też składało, że wśród znajomych miałam wielu biegaczy, mój mąż nawet jeździł na obozy biegowe. Po kilku latach koleżanka namówiła mnie na start w zawodach na 5 km. Wtedy zaczęłam biegać „naprawdę”. Nawet zdecydowałam się na półmaraton. Nie pamiętam przygotowań do półmaratonu, miałam chyba ściągnięty z internetu plan przygotowań, marzyłam o złamaniu 2 godzin – i udało się, choć zaraz po półmaratonie nie mogłam chodzić, nie byłam w stanie wejść na pierwsze piętro do mieszkania… :)))
Bieganie i co dalej?
Bieganie towarzyszy mi teraz na co dzień, godzę je z normalnym życiem i wychowaniem dwójki dzieci (dziś już nastolatki), a nawet wyjeżdżamy wszyscy razem na obozy biegowe, gdzie poznaliśmy świetną ekipę podobnych zapaleńców. Odważyłam się też wyjść lekko poza bieganie i próbuję sił w triathlonie – ale to już całkiem inna historia… Żałuję, że nigdy nie zapisywałam swoich pierwszych przeżyć związanych z bieganiem – pierwsze zawody, pierwszy półmaraton, rekordy życiowe, piękne trasy i wspaniałe towarzystwo. Stworzyłam planer marzysz.biegnij między innymi po to, by utrwalać swoje historie, żeby móc do nich powracać.